sobota, 17 marca 2012

Sposobów kilka na poskromienie chandry:-)

Po 4tyg w gipsie chyba nastąpił u mnie jakiś kryzys... mam tego wszystkiego dość, jestem zła, że nie mogę zrobić większości rzeczy które wcześniej nie sprawiały mi żadnego problemu...
Idą święta a moje okna oczywiście nie umyte, firanki nie zmienione, podłogi nie wypastowane... Tego nie dam rady zrobić z nogą zagipsowaną do tyłka:-( Kurze to jakoś sobie daję spoko radę powycierać, odkurzam jeżdżąc na wózku, no ale po drabinie to nie wylezę na okno...
Z racji tej chandry, w ciągu dwóch ostatnich dni powstały te motylki szydełkowe, wymagają jeszcze krochmalenia:






I jeszcze pisanki, które powstały jakiś czas temu, ale dopiero teraz wstawiam ich zdjęcia.
Ta jest zrobiona z błękitnej, srebrnej w groszki i żółtej w groszki wstążki


Kolejna to połączenie zielonego filcu i kilku kolorów wstążki. Przód metoda karczochowa, ale przypinana "odwrotnie", natomiast tył to taki kolorowy karczochowy. Dość ciężko było to z tyłu zgrać, aby wyszło tak jak chciałam, zakończenie to lekko bufkowo ułożona wstążka. Muszę zrobić jeszcze jedną, bo ta "leci" do mojej siostry do Anglii. 






Najprostsza pisanka karczochowa, "czubek" cekiny, kolory - odcienie ecru, brudny róż.


I na koniec dwie opaski, które uszyłam dla mojej córci. Przód wykonany z filcu, na to naszyte różne elementy ozdobne - na czerwonej misz-masz cekinów, koralików, wedle życzenia i koncepcji córci, na zielonej przyszyte czerwone serduszka. Obie opaski podszyte są aksamitem i zakończone gumką.


Uuu, chyba najdłuższy mój post;-) Sorki jak kogoś zanudziłam.
A żeby było jeszcze fajniej to mi od trzech dni poczta nie działa... I login i hasło wpisuję poprawne a tu ciągle wyskakuje błąd... W poniedziałek chyba ich wystrzelam w biurze obsługi klienta jak zadzwonię...


piątek, 9 marca 2012

wieści z gipsowego frontu...

Znowu kontrol w poradni ortopedycznej (wczoraj), całe szczęście, że wszystko przebiega w porządku, nic się nie poprzestawiało. rochę porozmawiałam sobie z moim lekarzem prowadzącym i gips ponoszę jeszcze długo... Tego typu złamania mają to do siebie, że wymagają długiego czasu leczenia, potem rehabilitacja i mam cały czas nadzieję, że w sierpniu wrócę normalnie do pracy. Mój lekarz twierdzi, że nie widzi problemu, gips, potem rehabilitacja i pod koniec lata powinnam funkcjonować jak przed złamaniem.
Strasznie się cieszę, że pracuję w sanatorium, gdzie prowadzona jest rehabilitacja schorzeń narządu ruchu więc problem zabiegów mam jak to się mówi "z głowy". Jestem pewna, że spokojnie będę mogła skorzystać z zabiegów u siebie, bo mój szef zawsze pozwala na to, że raz w roku każdy pracownik ma do tego prawo (pracuję 16lat a chyba nigdy nie korzystałam z tego przywileju).
Najlepsze jest to, że po niecałym miesiącu tęsknię za swoimi pacjentami, obowiązkami (jestem pielęgniarką). A myślałam, że taka kolej rzeczy jest niemożliwa:-)
No i dalej produkcja jajcarska trwa, ale bateria w aparacie padła, więc na zdjęcia przyjdzie trochę poczekać...
Dziękuję wszystkim za miłe komentarze i słowa otuchy:-D

piątek, 2 marca 2012

Od kilku dni jestem w domu, ale na razie gips nie pozwala mi za długo siedzieć przy komputerze (zresztą wogóle siedzieć). Mam zagipsowaną lewą nóżkę do samej pupy:-( Wczoraj kontrolne rtg wykazało, że na razie wszystko przebiega pomyślnie i jest szansa, że obędzie się bez ingerencji, czyli zabiegu operacyjnego. Gips ponoszę jakieś 8-10tygodni.
W związku z powyższym żeby nie zwariować całkowicie to naprzemiennie czytam książki (aktualnie "Cukiernię pod Amorem") lub dłubię sobie wielkanocne jajeczka. Oto wyniki tych dłubanek: